Wakacje 2000
Poniższa galeria jest ilustracją naszych wakacyjnych zmagań z pogodą i słabościami. Przez miesiąc przeszliśmy ponad 400 kilometrów nocując w Studenckich Bazach Namiotowych PTTK. Lipiec 2000 pamiętny będzie na długo, gdyż przez cały ten miesiąc bez deszczu było niecałe 10 dni. Dały nam w kość te wakacje - ale warto było... :-) O naszych przygodach tego lata możesz przeczytać tutaj. Zdjęcia w poniższej galerii celowo nie są poukładane ani chronologicznie, ani tematycznie. Tak jak i nasze wspomnienia z tego wyjazdu, które tworzą jeden wielki ciąg zachwytów i narzekań, radości i złości...
Już w pierwszych dniach jako kierownik grupy zostałem postawiony przed trudnym wyborem - oto część grupy zgubiła szlak. Na zdjęciu widać mnie z Tweet'ym gdy przenosimy plecaki na lepsze miejsce oczekiwania na zagubionych. |
|
|
Na bazie w Radocynie oddawaliśmy się rekreacji, przed czekającą nas ciężką drogą. Niestety pogoda jak zwykle nam nie sprzyjała... |
W czasie wędrówki oddawaliśmy się drobnym przyjemnościom. Maliny, jagody i poziomki umożliwiały nam szaleństwa... |
|
|
Wbrew powszechnej opinii, iż to mężczyźni są największymi łakomczuchami szaleństwom oddawały się przede wszystkim kobiety... |
Nie najlepsza pogoda absolutnie nie przeszkadzała nam w zażywaniu rozkoszy w wodzie. Gdy oczy nasze ujrzały ujście potoku Zawoja do Wisłowki nieopodal chałupy studenckiej w Nieznajowej wiedzieliśmy już co będziemy robić przez najbliższe pół godziny. Zresztą to nie była jedyna nasza kąpiel tego dnia. Na dwa kilometry przed Krempną ulewa połączona z gradobiciem urządziła nam powtórkę z rozrywki... |
|
|
Nie ma większej radości niż wejść na szczyt... Nawet zadrzewiony i niestety zaśmiecony. Na zdjęciu ja z Kaliną zlani potem po wejściu na Gorc. |
Często trzeba było zejść z drogi, aby wśród lasów i hal gorczańskich odnaleźć właściwą drogę. Na zdjęciu wraz z Karolem zbaczamy ze ścieżki, aby zorientować mapę i zastanowić się gdzie podział się szlak. |
|
|
Słońce już zaszło i noc nastała, a my ciągle ciężko pracowaliśmy. Czego się nie robi aby zapracować na wspaniałe naleśniki Lecha Ogórka na Lubaniu... |
Pogoda nieźle nam dawała w kość. To zdjęcie mojej siostry z Lubania, ale gdzie indziej nie było dużo lepiej. |
|
|
Zanim człowiek zaczął rozkoszować się przyjemnością kąpieli w górskim potoku, trzeba było najpier wejść do wody. Ta z pozoru banalna czynność stawała się bardzo skomplikowana po zanurzeniu do wody palca u nogi i zrozumieniu, że, o zgrozo, wody w potoku są nieogrzewane... |
Na bazie w Regetowie postanowiliśmy zaszaleć - 5 kilogramów kiełbasy ledwo wystarczyło aby nasycić ludzi od kilku tygodni jedzących tylko makaron z mielonką... |
|
|
Na szczycie Gorca nie dane nam było długo odpoczywać - kilka zdjęć i szybki bieg do bazy. W oddali słychać już było nadchodzącą burze. |
Gdy tylko nadarzyła się okazja uwiecznić na zdjęciu choćby część grupy z ładnym widokiem - natychmias z niej korzystaliśmy. Zupełnie jak japońska wycieczka... |
|
|
A to już Hawiarska Koliba i dojenie kozy. Nie wiem kto się bardziej męczył - my, usiłując wycisnąć z niej mleko, czy ona, znosząc nasze usiłowania... |
Każdy chciał spróbować doić. Koza znosiła wszystko cierpliwie, choć nie bez oporów. Gdybym był na jej miejscu protestowałbym energiczniej... |
|
|
Przed wyjściem ze schroniska jeszcze pamiątkowe zdjęcie. Jedno z niewielu, gdzie nasza grupa jest niemal w całości. |
Zdjęcie grupowe z Lubania na Zalew Czorsztyński. Lech Ogórek - prowadzący Bazę Namiotową PTTK na Lubaniu - twierdzi, że w czasie sporych deszczów huk spuszczanej na tamie wody słychać aż na szczycie. |
|
|
Kto nie chciał się kąpać po dobroci musiał ulec perswazji całej reszty. I tak miał szczęście, że zdjęto mu buty... |
Baza przy Jaskinii Radochowskiej i pierwszy nasz nocleg. Wtedy jeszcze byliśmy pełni optymizmu i wiary w słoneczne jutro... |
|
|
Nie raz w trakcie drogi podjeżdżaliśmy PKS-em. Wycieraliśmy kurz na prawie wszystkich przystankach PKS-u w naszych polskich górach. |
Jednak nawet najdłuższe czekanie można spędzić miło i przyjemnie. Nawet wtedy, gdy najbliższy PKS jest za kilka godzin. |
|
|
Wystarczy zjeść dobry obiadek i popić herbatą, a już twarze się rozpogadzają bez względu na pogodę. Szczególnie jak przed nami całe wakacje - tutaj jesteśmy u samego początku w bazie przy Jaskinii Radochowskiej. |
Jakże romantyczne zdjęcie moje i Kaliny na dachu świata. No może nie świata, tylko Gorców i nie całych, a tylko zachodniej ich części. Ale zawsze... :-) |
|
|
Chwila odpoczynku na Lubaniu. Zaraz znowu Lech Ogórek zagoni nas do roboty. A na Lubaniu zawsze jest co robić... |
Schodząc z bazy na Gorcu do Hawiarskiej Koliby nadarzało się mnóstwo okazji do ładnych panoramek... |
|
|
Przełęcz Głuchaczki. Po całym dniu brodzenia w błocie, jedyną rzeczą o jakiej myślełem po obiedzie, to aby móc pójść spać. |
Po krótkim czasie moje myśli zostały wprowadzone w czyn. Tylko szkoda, że przez Kalinę... :-) |
|
|
Zanim jednak można było pójść spać trzeba najpierw spełnić gitarowy obowiązek. Choćby dla przyzwoitości... |
Ot, taka gorczańska panoramka. Na zdjęciu sama Poniatówka - uczniowie i absolwenci, nauczani i nauczający... |
|
|
Śpiewanki długo w noc po kiełbasce w Regetowie. Tam właśnie po raz pierwszy usłyszeliśmy o Pannie Zosi, co "...ma w oczach dwa noże, żaden okulista jej nie pomoże...". |
Za nic nie mogę sobie przypomnieć gdzie robione było to zdjęcie. Na zdjęciu ja i Michał Chmielewski - przyszły profesor, noblista itd. itp. |
|
|
W Hawiarskiej Kolibie nasze wspaniałe dziewczyny musiały zostać ukarane... ...bo zupa była za słona. Uznaliśmy, że parę godzin w dybach dobrze im zrobi. :-) |
Dla tych co popełnili poważniejsze przestępstwa, mieliśmy drobne urozmaicenie kary... :-) |
|
|
Zwróć uwagę, Drogi Oglądaczu Galerii, iż większość zdjęć przedstawia ludzi w pelerynach. Prosta jest tego przyczyna - zrobienie zdjęcia gdy nie padał deszcz graniczyło z cudem - deszcz bowiem cały czas padał. |
Cóż. Na tym zdjęciu wyraźnie widać, że dojenie jest torturą. Zarówno dla dojonego jak i dojącego. :-) |
|
|
Na Lubaniu pracowaliśmy chętnie, bo i zajęcia były ciekawe. Po raz pierwszy mieliśmy okazje rżnąć piłą spalinową, tudzież okorowywać drewno na płot. |