W roku 2008 wiosna była zimna i nijaka. Synoptycy zapowiadali, iż weekend majowy miał być szczególnie deszczowy i zimny. Jednak nasze wieloletnie doświadczenia wskazywały, że na przełomie kwietnia i maja deszcze się nie utrzymują. Jak zwykle zatem ruszyliśmy w góry i okazało się, że mieliśmy rację! Deszczu nie spadła ani kropla... :-)
Wyjazd od samego początku był nietypowy, bo ruszyliśmy z Rafałem tylko we dwóch. A skoro tak, to nie trudziliśmy się układaniem planów, zastanawianiem się gdzie będziemy spać, co będziemy jeść itp. Podarowaliśmy sobie natomiast odrobinę luksusu i w ten sposób pewnego słonecznego poranka pod koniec kwietnia wylądowaliśmy w Zagórzu po całej nocy przespanej wygodnie w kuszetce. :-)
Los nas rzucił (a zdeterminował to rozkład jazdy PKS-u) do Wetliny, skąd rozpoczęliśmy naszą wedrówkę poprzez Dział do Bacówki pod Rawkami. W następnych dniach trasa nasza wiodła przez Połoninę Caryńską, Połonine Wetlińską, Jaworzec (tu dojechała Agata) do Cisnej.
W Cisnej złapał nas długoweekendowy tłum ludzi, a na to lekarstwo jest tylko jedno - autostop do Jaślisk. W Jaśliskach dojechała Marysia i tam zatrzymaliśmy się na dwa pełne dni wędrując po okolicach. Potem przeskok do Zawadki Rymanowskiej i dla mnie niestety był to koniec wędrówki. Wspaniałe 8 dni w górach, w czasie których nawet nie rozłożyliśmy niesionego ze sobą namiotu... :-)