Mam szwagra. Jeszcze nie takiego prawdziwego - wszak (odpukać) ciągle jestem kawalerem. Sprecyzujmy zatem - mam prawie-szwagra. :-)
Otóż więc, jak mówiłem, mam prawie-szwagra. W zasadzie nie jest to jakieś zjawisko unikalne - mnóstwo ludzi ma dziewczyny posiadające brata. Problem z moim prawie-szwagrem jednak jest taki, że zawsze interesował go wschód oraz Skandynawia. Pech chciał jednak, że Skandynawia leży na północ od Polski, a na wschód od nas leżą kraje kojarzące się raczej z byłym Związkiem Radzieckim. Czy oby na pewno nie da się tego jakoś połączyć? No właśnie... Otóż, przy takich zainteresowaniach, aż prosi się zwrócić uwagę na Estonię. Kraj skandynawski i postradziecki jednocześnie.
I wszystko byłoby dobrze - wszak mnóstwo ludzi ma dziewczyny posiadające brata o sprecyzowanych zainteresowaniach - lecz mój prawie-szwagier jakimś cudem zaraził mnie swoim zapałem. Sam bywszy w Estonii wielokrotnie opowiadał o tym kraju niestworzone historie. A to że piękny, a to że pusty, a to że ciekawy...
Wkurzył mnie tym gadaniem do tego stopnia, że postanowiłem tam pojechać i sam sprawdzić. Jednak, skoro to on narozrabiał, to teraz siłą rzeczy musiał towarzyszyć nam z Kalinką jako przewodnik.
Tak właśnie w pewien piątkowy wieczór na północny-wschód od Warszawy wyruszył szary Peugeot z drużyną w składzie:
Łukasz Aranowski - kierowca
Kalina Jędras - kierownik d/s organizacyjnych
Jakub Jędras - kierownik d/s programowych, a prywatnie prezes stowarzyszenia "ProEstonia"